czwartek, 29 grudnia 2022

Śladem choinek podwórkowych

 "Bo kiedy miasto na Święta się stroi..."

Gdzie przede wszystkim się stroi - wiemy wszyscy, nikt nie ma problemów z trafieniem na główne świąteczne iluminacje na Trakcie Królewskim. Z pewnością warto je odwiedzić. Nie mniej warto także zajrzeć w mniej oczywiste miejsca, a wśród nich podążyć zwłaszcza "szlakiem" warszawskich podwórzy.

Warszawskie podwórka, zwłaszcza zabytkowych kamienic, kuszą wieloma rzeczami. Dekorowane przejazdy bramne, odboje, zdobione zdroje, kafelki, zabytkowe żeliwne balustrady czy prawdziwy warszawski fenomen - kapliczki podwórkowe. W świąteczny czas, do tego i tak już bogatego zestawu, dołącza kolejny element: bożonarodzeniowe zdobienia. Skoro bowiem każda mała społeczność, czy to rodzina, czy współpracownicy w pokoju w firmie, czy też witryny sklepowe dekorują swoje otoczenie w ten magiczny czas, czemu mieliby nie robić tego współmieszkańcy podwórza-studni, często zżyci bardzo ze swoją mieszkaniową przestrzenią?

Poszukiwania najładniejszych świątecznych podwórek warto zacząć od okolic Politechniki. Chociażby przy ulicach Noakowskiego czy Emilii Plater znajdziemy kilka wartościowych punktów. Niestety, jak to często oczywiście bywa, bram do takich podwórek bronią domofony. Powyżej adres Noakowskiego 12, od lat niezmiennie kolorowa choinka doskonale się tam komponuje z podwórkowa kapliczką i głębią przejazdów bramnych.

 

Tuż obok, przy Noakowskiego 16, zabytkowe podwórko kamienicy ubrane zostało w nieco nowocześniejszą oprawę. Przejazd bramny, choć zabytkowy i zdobiony pięknymi kafelkami (podobnie z resztą jak przy Noakowskiego 12), zamknięty jest tutaj... nowoczesnymi automatycznymi drzwiami. Ma to jednakże swoją dobrą stronę - drzwi te powinny same otworzyć się przed nami, przynajmniej w rozsądnych godzinach dnia :) W podwórku stoi sporej wielkości choinka. Ma tu siedzibę bodajże kancelaria prawnicza.

Emilii Plater 8. Zadbana i ładnie oświetlona kapliczka podwórkowa zyskała tutaj dodatkowo świąteczną oprawę.


Chmielna 122. Tutaj również zadbana kapliczka, z towarzyszącą jej małą choinką na pierwszym planie.

Pierwsze podwórze aż trzy-dziedzińcowej kamienicy "Hrabiak" (hrabiego Grocholskiego dawniej), przy Wolskiej 54. Co roku stają tutaj, rzucające się w oczy już z ulicy, sporych rozmiarów oryginalne dekoracje świąteczne. Wesoło machający mikołaj z bałwankiem wprawiają Wolę w dobry, świąteczny nastrój. 

Oczywiście to tylko subiektywny wybór warszawskich, podwórkowych dekoracji świątecznych. Z pewnością sporo ich jest także na Pradze, ale i w każdej innej dzielnicy na pewno uda Wam się odnaleźć ciekawie przystrojone podwórka. Niespieszny spacer po własnej, czy dalszej okolicy, poza głównymi ulicami, będzie na pewno przyjemnym dodatkiem do tego świątecznego okresu :)



 

 




piątek, 1 kwietnia 2022

Elektrownia Powiśle

Do topowych, modnych miejsc Warszawy, wartych odwiedzenia zwłaszcza w piątkowe niespieszne wieczory, dołączyła w 2020 roku Elektrownia Powiśle.

Już z zewnątrz prezentuje się bardzo fajnie, doświetlona w widowiskowy sposób - prócz mnóstwa podwieszonych lampek i świateł restauracji, świecą tu stylowe latarnie, iluminowane są także m. in. kominy.

Powstała na początku XX wieku, znana wtedy jako po prostu Elektrownia Warszawska czy Elektrownia Miejska. Była to pierwsza porządna elektrownia Warszawy, zlokalizowana na Powiślu ze względów praktycznych: bliskość rzeki i bliskość Śródmieścia. Nie licząc przejść wojennych i powojennych, które oczywiście dla niemal każdego obiektu Warszawy były pustoszące, działała ostatecznie "aż" do 2001 roku. We wznowionej, zrewitalizowanej formie, możemy ją podziwiać od 2020 roku. 

 
Rozległa część gastronomiczna czyli tzw. food hall przyciąga tu w weekendowe wieczory mnóstwo osób, choć warto zauważyć, że mimo wszystko da się tu często znaleźć jakiś bardziej zaciszny stolik, nieco z boku, np. w przylegającym do głównego hallu osłoniętym ogródku. 

Zgodnie z ideą udanej rewitalizacji obiektów postindustrialnych, w Elektrowni Powiśle starano się zachować jak najwięcej oryginalnych elementów. Na dawne tablice z elementami elektrycznymi natkniemy się tutaj w wielu punktach, nie tylko w części barowej, ale nawet np. w toaletach!


Oko przyciągają, znajdujące się na różnych piętrach, rzeźby z części mechanicznych:



Nie samą estetyką człowiek żyje, do Elektrowni warto wybrać się także na zakupy. Szukających ciekawszych rzeczy, niechże zjadą od razu na poziom -1. Tamże odwiedzić warto włoskie delikatesy, interesujący sklep papierniczy i sklep ze skarpetkami / czapkami / klapkami :) Także na najniższym poziomie znajdziemy nietypowy, ale w pełni działający bankomat w obudowie dawnej elektrycznej maszyny.

Na uwagę zasługuje fakt, że w całej Elektrowni dużo jest prawdziwych neonów. W food hallu wręcz zatrzęsienie, ale znajdziemy je także po prostu w korytarzach, czy nawet na półpiętrach przy zwykłych "nieruchomych" schodach. 



Kronikarskim obowiązkiem wspomnieć należy, iż Elektrownia Powiśle to nie tylko część handlowa. W ramach całego zrewitalizowanego kompleksu funkcjonują także hotel oraz budynki mieszkaniowe. To jednak galeria handlowa przyciąga, nie bez słuszności, największą uwagę odwiedzających.














wtorek, 14 września 2021

Bródno-Podgrodzie mniej znane

Dziś wizyta na osiedlu Bródno-Podgrodzie, a dokładniej w rejonie ulicy Malborskiej. Nazwa nawiązuje do warownego grodu, najstarszej osady w granicach administracyjnych dzisiejszej Warszawy, położonego nieopodal w Lesie Bródnowskim.

Wśród, wydawało by się zwyczajnych bloków, kryje się kilka niespodziewanych miejsc, wartych odwiedzenia. Podążmy zatem jedną z ulic przecinających osiedle - ulicą Malborską. 

Idąc od strony Kanału Bródnowskiego w kierunku zach., pierwsza wita nas urokliwa kapliczka otoczona metalowym płotem. Kapliczki przydrożne Warszawy najczęściej pochodzą z czasów, gdy ich okolica była jeszcze osobną osadą. Typowe dla krajobrazu polskich wsi, wchłonięte zostały do miasta przy rozszerzaniu jego granic, wrastając potem w tkankę miejską. Zupełnie inaczej sprawa się ma z kapliczkami podwórkowymi, swoistym fenomenem Warszawy - ale o nich wspominać będziemy zapewne nie raz w innych postach, bliższych tematyce Śródmieścia i zabytkowych części dzielnic centralnych.

Dosłownie kilka kroków dalej stoi kolejny ciekawy obiekt. To jedyny ślad po istniejącym tu niegdyś cmentarzu ofiar epidemii dżumy z XVIII wieku. Pomnik wystawił Michał Waremberger, który stracił w wyniku dżumy członków rodziny. Wtedy były to odległe od Warszawy tereny, idealne do bezpiecznego - jak na ówczesne czasy - grzebania ofiar chorób zakaźnych. Cmentarz w XX wieku został przeniesiony... Gdzie dokładnie? Nie udało mi się niestety znaleźć takiej informacji.

Kawałek dalej, na ścianie Szkoły Podstawowej nr 380, obejrzeć możemy mural z refleksjami nt przyszłości i teraźniejszości.

 


Gdy skręcimy z Malborskiej w prawo, w osiedlową uliczkę, wzdłuż murów wspomnianej szkoły, następnie pójdziemy kawałek ulicą Suwalską i odbijemy w lewo ponownie w osiedle - zobaczymy jeden z ładniejszych, w mojej ocenie, ogródków przyblokowych :) Bogato wyposażony i zadbany, dodaje niewątpliwie powabu budynkowi mieszkalnemu przy Chodeckiej 12. 

środa, 8 września 2021

Latarnia morska Bródno

Mała zielona górka na Bródnie, pomiędzy ulicami Ogińskiego i Goworowską, w sąsiedztwie dużego boiska Szkoły Podstawowej nr 298, wzbogaciła się w bieżącym roku o niezwyczajną latarnię. Nie dość, że morską, to w dodatku solarną.

Pomysł powstał w oparciu o Budżet Obywatelski, z zamiarem oryginalnego doświetlenia zimowego miejsca zabaw dla dzieci a latem ograniczenia spożywania alkoholu w obrębie górki. Oczywiście jak tylko docieram pod górkę z latarnią, od razu przy niej spotykam dwóch panów z piwkiem ;) 

Latarnia najlepiej prezentuje się jednakże po zmroku. Wracam więc w rejon górki tuż po zapadnięciu pierwszych ciemności. Wszystkie "normalne" latarnie wokół świecą już od kilkunastu minut, jednakże główna bohaterka potrzebowała na to nieco więcej czasu - zaświeciła się tuż po 19:30.

 

I tu zwracam honor jej zamierzonej funkcji - jak tylko rozbłysnęło światło, dwóch wspomnianych wyżej panów błyskawicznie oddaliło się z piwem w ręku w dal ;p

 


Będąc już w tym rejonie, warto posilić się w pobliskim lokalu "Burgery Nocą". Lokal przy ulicy Nieszawskiej bez problemu rozpoznamy po pięknym neonie. Burgery na wynos dostaniemy w gustownej torebce, a na konsumpcję najlepiej wrócić... oczywiście pod latarnię ;) 




 


niedziela, 18 października 2020

Las Sobieskiego i świetlista dąbrowa

Od Marysina Wawerskiego do Wesołej ciągnie się kompleks leśny zwany Lasem Sobieskiego, część Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Fragment lasu od ulicy Kościuszkowców po tzw. Linię Szablonową chroniony jest jako Rezerwat im Sobieskiego. Dotrzeć tu można czerwonym szlakiem od stacji PKP Warszawa Rembertów, jest też mały samochodowy parking przy Kościuszkowców, lekko na południe od kościoła św. Feliksa (który swoją drogą wraz z kościelnym otoczeniem warto zobaczyć), dokładnie na skraju lasu, po wschodniej stronie ulicy. W pogodne dni może być w całości zajęty - wtedy szukajmy miejsca w zatoczkach, pojawiających się co i raz wzdłuż skraju lasu.

Przez las prowadzą szerokie, ubite, wygodne trakty, dogodne zarówno dla pieszych jak i rowerzystów (podobne np do tych w Lesie Kabackim). Jest też dużo bocznych ścieżek. Sam rezerwat otoczony jest drewnianym płotem, którego oczywiście nie powinniśmy przekraczać.


W drzewostanie dominują sosny, dęby i lipy - las sprawia jednak wrażenie ogółem liściastego. Poza świetnymi ścieżkami do spacerów czy rowerowania, są tu też konkretne, warte obejrzenia, miejsca. Bezpośrednio przy Kościuszkowców znajduje się mały cmentarz ofiar II Wojny Światowej. W północno-wschodniej części lasu, blisko ulicy Jagiellońskiej w Wesołej, jest ładnie zagospodarowane oczko wodne. Doprowadza do niego żółty szlak, odchodzący od szerokiego traktu zwanego na mapach Linią Parkingową.


To co jednak w Lesie Sobieskiego najciekawsze, kryje się za płotem rezerwatu. Świetlista dąbrowa - tego tu najbardziej szukamy :) Zanikający, unikatowy typ lasu, rarytas w skali kraju. Typ ten związany jest z dawną działalnością wypasową - jest więc "człowiekogenny", co jednak w niczym nie ujmuje mu uroku. Las ten określić można krótko tak: przejrzysty, soczystozielony, przyjemnie doświetlony. Składa się z dębów, które rosną tu w relatywnie dużych od siebie odległościach. Praktycznie brak jest krzewów, chaszczy i czegokolwiek co zaburzałoby przestrzeń między drzewami. Runo jest zielone i bogate w rozmaite gatunki roślin i kwiatów. Podobno pięknie jest tu szczególnie wiosną. Jak znaleźć świetlistą dąbrowę w Lesie Sobieskiego?

Pomocna będzie taka oto mapka (załącznik do zarządzenia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Warszawie z lipca 2018). W kolorze błękitnym mamy tu zaznaczone ocalałe, chronione obecnie fragmenty świetlistej dąbrowy. Parking samochodowy umiejscowić by trzeba na mapce w lewym górnym roku, na początku żółtej linii. 

W praktyce - od parkingu samochodowego vis a vis kościoła św. Feliksa podążamy szerokim traktem na wschód, cały czas wzdłuż ogrodzenia rezerwatu (które to ciągnie się po naszej prawej stronie). Gdy ogrodzenie skręca w prawo, na południe, skręcamy i my, tak by cały czas iść wzdłuż niego. Zbliżając się do tzw. Linii Środkowej, widocznej w terenie jako jedyna droga przez środek rezerwatu, zamknięta oczywiście drewnianą bramą z łańcuchem, powinniśmy po prawej stronie zobaczyć w głębi wyraźnie odróżniający się od całości fragment lasu, z dużą ilością zieleni w runie i z wyraźnie przerzedzonym względem reszty drzewostanem. Jeśli dojdziemy do wymienionej bramy i Linii Środkowej nic nie zobaczywszy - oznacza to, że "przeszliśmy" to co najważniejsze i należy się cofnąć.

Świetlista dąbrowa robi wrażenie już z daleka, ale z bliska sprawia wręcz wrażenie miejsca magicznego - lasu takiego jaki zawsze widzimy w bajkach, a wyobrażamy sobie w wyidealizowanych myślach. Lasu takiego, jakim "powinien" w naszym mniemaniu być las :) Lasu po prostu bezsprzecznie ładnego, przyjaznego, przystępnego. Kwestia ochrony rezerwatowej sprawia, że niestety oficjalnie możemy podziwiać tutaj świetlistą dąbrowę tylko z daleka - zza drewnianego płotu. Oczywiście, jeśli bardzo kusi, a wokół akurat nikt nie idzie... to tylko jeden większy krok i kilkanaście zwykłych dzieli nas od bardzo fotogenicznego widoku ;)

Po powrocie na parking, skoro już jesteśmy w Marysinie Wawerskim, to zdecydowanie warto udać się na pobliską ulicę Karpacką, zwłaszcza jeśli mamy akurat jesień. Zabytkowa aleja kasztanowa z pewnością zrobi na nas wrażenie. Skąd się wzięły te piękne szpalery kasztanowców wśród jednorodzinnej zabudowy? Ano, jak to często w takich przypadkach bywa, droga ta prowadziła niegdyś do dworku - dokładniej rzecz biorąc dworku Wapińskiego. Po otoczeniu dworku pozostały nie tylko kasztanowce - na okolicznych działkach widać pochodzące z tego miejsca sosny czarne i dęby, a przy samej ulicy Karpackiej także jesiony.


Po spacerze z pewnością zgłodnieliśmy. Z Karpackiej blisko już do lokalnego centrum - skrzyżowania ulic: Potockich i Korkowej. Posilić się tu możemy m. in. w dwóch sąsiadujących ze sobą lokalach przy Potockiej: typowym "chińczyku" o nazwie Smak Azji, oraz cieszącej się dobrymi opiniami pizzerii Pizza Marysin.

A w domu, po powrocie, utrwalmy wrażenia, najlepiej puszczając do oglądanych zdjęć piosenkę Sławy Przybylskiej - "Ballada cygańska":

"Czy słońce na niebie, czy wieczór zapada,

Wędruje po świecie cygańska ballada.

I śpiewa włóczęgom w zielonych dąbrowach,

Jak dobrze z balladą wędrować. (...)"

sobota, 23 maja 2020

Dżuma, cholera i COVID

Słowo "epidemia" wielu z nas kojarzyło się do tej pory z zamierzchłymi czasami. A to ktoś podczas wycieczki natknął się na choleryczny cmentarz, a to jakaś kapliczka w polu zwracała uwagę napisem dziękczynnym za ocalenie z morowego powietrza. Co prawda w XXI wieku dochodziły nas słuchy, a to o eboli, a to o SARS-1 - wszystko jednak na odległych nam krańcach świata i w takiej skali, która nie budziła poza danym regionem większego poczucia zagrożenia. W Polsce jedynie odra w ostatnich latach nieco przypomniała o sobie, ale poza tym nic nie wzbudzało naszej czujności w tym zakresie. Jak wiemy - obecny rok zmienił sytuację o 180 stopni.



Wróćmy jednak do czasów dawnych. Jakie choroby zakaźne nękały Warszawiaków w poprzednich wiekach? Przede wszystkim spustoszenie siały dżuma i cholera. Dwie poważne epidemie dżumy dotknęły miasto w XVII wieku (ok. 2400 ofiar śmiertelnych) oraz w kolejnym XVIII (ok. 30 000 zgonów). To do tej choroby przylgnęło słynne określenie "morowe powietrze" - potem niewłaściwie przypisywane także innych chorobom zakaźnym. Istotnie, mimo że w tamtej epoce dopiero przypuszczano możliwość przenoszenia chorób przez powietrze, określenie to okazało się dla dżumy właściwe. Warto tu zauważyć pewną kwestię - istnieje różnica między przenoszeniem chorób tzw. drogą kropelkową a drogą powietrzną, mimo że nazwy są nieco mylące - obie drogi wykorzystują bowiem powietrze jako medium transmisyjne. Różnica jest istotna, bowiem przy drodze kropelkowej zakażenie następuje przez kontakt z unoszącymi się w powietrzu zakażonymi kropelkami płynów ustrojowych. Kropelki te jednakże dość szybko opadają i nie są zdolne do dłuższego utrzymania się w powietrzu. W przypadku tzw. drogi powietrznej zakażenie następuje przez inhalację zakażonego pyłu powietrznego lub pozostałości po kroplach - drobnoustroje są więc tutaj związane z dużo mniejszymi cząstkami niż krople i dzięki temu mogą się dużo dłużej unosić w powietrzu. Nie wszystkie choroby są zdolne osiągnąć powietrzną drogę zakażania (która stanowi niejako, dużo gorsze z punktu widzenia człowieka, rozszerzenie drogi kropelkowej). Te, które potrafią to robić, poza dżumą, to np. gruźlica, odra i ospa wietrzna. W przypadku COVID - nie zostało to jednoznacznie ustalone, choć bardziej uważa się, że nie przenosi się drogą powietrzną, jedynie kropelkową.



XIX wiek to w Warszawie czas cholery. W przeciwieństwie do dżumy, gdzie wyróżnić można dwie duże epidemie, tutaj sprawa była bardziej rozlana w czasie - następowały liczne nawroty epidemii. Podczas najdotkliwszego z nich, przypadającego na lata 1852-1855, zmarło z powodu cholery ok. 5 000 mieszkańców. Z XIX wieku zachował się cmentarzyk choleryczny, położony przy torach kolejowych, w widłach ulic Starzyńskiego i Odrowąża. Skoro już przy XIX wieku jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o słynnej grypie hiszpance. Tu jednak dane są skąpe i wg niektórych źródeł wydaje się wręcz, że w Warszawie przeszła ona bez większego echa - jest to jednak sprawa dyskusyjna i tak naprawdę liczba ofiar nie jest znana.


Już w tamtych wiekach doceniano potrzebę izolacji chorych. W skali ogólnowarszawskiej pomocne okazały się formacje, odgraniczające fizycznie centrum miasta. Były to zbudowane w 1624 roku, z pobudek militarnych, Wały Zygmuntowskie oraz położone nieco dalej, pochodzące z 1770 roku, Okopy Lubomirskiego. Te ostatnie miały wydzielone punkty kontroli sanitarnej. Wewnątrz miasta istniała strefa izolacyjna położona na łasze wiślanej - Kępie Polkowskiej, na wysokości późniejszej Cytadeli. Władzę w mieście podczas epidemii przejmował tzw. burmistrz powietrzny, najbardziej znanym z historii stał się Łukasz Drewno. Ciekawą profesję uprawiali wyganiacze - do nich należało wyrzucanie z miasta żebraków, prostytutek czy po prostu niechlujnie ubranych osób - czyli wszystkich tych, których uznawano za potencjalnych roznosicieli choroby. W czasie epidemii nie wolno było handlować starą odzieżą. Domy okadzano siarką i prochem, ściany skrapiano octem, okna zabijano deskami, a ulice i podłogi posypywano piołunem. Twarz smarowano dziegciem, pito też nalewki ziołowe.. Mniej sympatycznymi osobami byli tzw. mazacze dżumowi. Były to osoby, np. grabarze, widzące w epidemii możliwość większego zysku. Co robili, że zyskali tak przyjemną nazwę? Otóż, by pomóc nieco epidemii, rozcinali zwłoki i ich fragmenty, zwłaszcza mózgi, rozsmarowywali po mieście - np. po kamienicach. 



Wracając do roku 2020, spójrzmy teraz co się dzieje na biężąco. Sytuację z COVID-19 w Polsce znamy już wszyscy - liczbą zachorowań każdego dnia bombardują nas wszystkie media. Jak jednakże sytuacja wygląda w samej Warszawie? Patrząc na statystyki województwa mazowieckiego można by się obawiać, że to milionowa stolica napędza zachorowań. Tak się jednak nie dzieje! Dane dotyczące samej Warszawy, a ściślej mówiąc, powiatu warszawskiego znajdziemy na stronie Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w m. st. Warszawie - https://pssewawa.pl/. W zakładce "Komunikaty" wybrać możemy "Sytuacja epidemiologiczna na terenie powiatu m.st. Warszawy związana z koronawirusem SARS-CoV-2 wywołującym zachorowanie na COVID-19.". Każdego dnia stacja zamieszcza plik PDF z bieżącymi informacjami.



Ze strony Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej dowiadujemy się, że w samej Warszawie, na dzień 23 maja, mamy 988 potwierdzonych przypadków COVID. Stanowi to niecałe 5% zachorowań w Polsce. Liczba zgonów w Warszawie z powodu COVID wynosi obecnie 86, co stanowi ok. 9% wszystkich zgonów związanych z COVID w kraju. I, choć oczywiście absolutnie nie należy lekceważyć tej poważnej choroby, warto zauważyć, że dane te nie wyglądają źle (988 przypadków, a pamiętajmy że liczba mieszkańców Warszawy to ok. 1.8 miliona). Także wykres, sporządzony na podstawie ilości nowych dziennych przypadków, daje nadzieję iż warszawski szczyt zachorowań mamy już za sobą. Maksymalna liczba dziennego wzrostu zachorowań wyniosła 50 (15 kwietnia), średnia z rejestrowanego okresu to dla Warszawy ok. 14 nowych zachorowań dziennie. W ostatnich dniach liczba ta oscyluje między kilkoma zachorowaniami do max. 15.




Na koniec trzeba wspomnieć o tym, co poza samym strachem przed chorobą, dotknęło nas najbardziej - tzw. lock-downie miasta. Z dnia na dzień życie przestawiło się do góry nogami, musieliśmy pogodzić się z zamkniętymi restauracjami, galeriami handlowymi, kinami. Wiedząc, że wszystko w imię bezpieczeństwa, należy jednak przyznać, że mieszkańcy mądrze i zdyscyplinowanie podeszli do sprawy :) Komu w te dni zdarzyło się być późnym popołudniem lub wieczorem w centrum, ten wie jak niesamowicie puste było wtedy Śródmieście. Widoki te z pewnością przejdą do historii.




Do Internetu trafił także filmik z drona, z dobrym tłem muzycznym, nagrany nad pustą Warszawą w czasie epidemicznych ograniczeń. Puścił go w eter Damian Popławski z Pop Art Media. Dostaliśmy (my jako Warszawa i Polska ) mnóstwo pozytywnych międzynarodowych komentarzy, gdzie pochwalono nas za mądre podejście i stosowanie się do zaleceń. I choć oczywiście trzeba zauważyć, że filmik robiony był w niedzielę ok. 8:00, więc gdy ruchu i tak nigdy nie ma za dużego (no ale przecież nie aż tak jak w tym okresie!) to jednak wszyscy pamiętamy jak naprawdę puste ulice Warszawy były w czasie największych obostrzeń. A więc jak najbardziej zasłużyliśmy na dobre słowa Filmik odnajdziemy na serwerze YouTube pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=Wzkg8sYWBGA.


czwartek, 17 października 2019

Rezerwat Morysin

Zaplecze Wilanowa. Dawny zwierzyniec, przekształcony później w romantyczny park angielski. Od słynnego parku w Wilanowie oddziela go tylko Jezioro Wilanowskie. Niegdyś między oba parkami pływały łódki, dziś trudno tu trafić bez wcześniejszego przestudiowania mapy..


Gruntowa, błotnista droga ku rezerwatowi zaczyna się od ulicy Vogla, tuż za mostem nad Jeziorem Wilanowskim. Samochód lepiej zostawić na samym początku ścieżki, stąd czeka nas jeszcze ok. 1 km marszu. Doskonale w roli dojazdu do rezerwatu spisze się rower (ale nie kolarka ;)).


Na powyższej poglądowej mapce literką P oznaczono początek drogi do rezerwatu, zarazem dziki "parking" dla samochodów. Literka R oznacza początek rezerwatu. W tymże miejscu stoi informacyjna tablica.


Rezerwat pięknie prezentuje się zwłaszcza jesienią. Rosną tu dorodne topole i wiązy, a całość promienieje ferią barw. Zwłaszcza pięknie wygląda brzeg Jeziora Wilanowskiego.


Nie samą przyrodą jednakże człowiek żyje. W parku zachowały się pozostałości zabytkowych obiektów. Mapka z tablicy informacyjnej bez trudu zaprowadzi nas do ruin: domku stróża, pałacyku z rotundą oraz gajówki. Z wymienionych trzech zdecydowanie w najlepszym stanie, póki co, jest gajówka.




Domek stróża i pałacyk z rotundą łączy jedna ścieżka - obecnie znakowany szlak turystyczny. Do gajówki trzeba po drodze odbić w prawo, wyraźną drogą. UWAGA: nie polecam wędrówki za gajówkę, dalej tą samą ścieżką którą do niej doszliśmy. Wkrótce niknie ona bowiem w środku chaszczów, a w rezerwacie poza znakowaną trasą i boczną drogą do gajówki próżno szukać innych przejrzystych ścieżek. Chodzenie na skróty może natomiast skończyć się mocnym chaszczowaniem, łącznie z pokonywaniem wielu powalonych drzew (sprawdzone na własnej skórze).
 

Jest jeszcze jeden godny uwagi obiekt, kto wie czy nie najbardziej reprezentacyjny, związany z historycznym parkiem, aczkolwiek położony poza granicami rezerwatu. To ruiny neogotyckiej bramy na tzw. polach morysińskich. Jak do nich dotrzeć? Prowadzi tamże alejka, nieco zapuszczona, wysadzana drzewami. Na poglądowej mapce oznaczyłem ją zielonymi kreskami, a samą bramę - literą B. Dla leniwych - bramę widać też z ulicy Vogla, na poziomie pola golfowego - kto ma dobry zoom w aparacie a mniej siły w nogach, może ten fakt wykorzystać ;)


Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej atrakcji rezerwatu. A w zasadzie nie tyle samego rezerwatu, co drogi do niego. Rozciąga się z niej bowiem nietypowy widok na królewski park w Wilanowie, położony "tuż obok" - oddzielony tylko wodami Jeziora Wilanowskiego. Z niecodziennej perspektywy można podpatrzeć turystów, zwiedzających jeden z obowiązkowych punktów wycieczek po Warszawie. Ciekawe ilu z nich wie, że po drugiej stronie jeziorka czekają takie tajemnice i skarby? :)