niedziela, 18 października 2020

Las Sobieskiego i świetlista dąbrowa

Od Marysina Wawerskiego do Wesołej ciągnie się kompleks leśny zwany Lasem Sobieskiego, część Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Fragment lasu od ulicy Kościuszkowców po tzw. Linię Szablonową chroniony jest jako Rezerwat im Sobieskiego. Dotrzeć tu można czerwonym szlakiem od stacji PKP Warszawa Rembertów, jest też mały samochodowy parking przy Kościuszkowców, lekko na południe od kościoła św. Feliksa (który swoją drogą wraz z kościelnym otoczeniem warto zobaczyć), dokładnie na skraju lasu, po wschodniej stronie ulicy. W pogodne dni może być w całości zajęty - wtedy szukajmy miejsca w zatoczkach, pojawiających się co i raz wzdłuż skraju lasu.

Przez las prowadzą szerokie, ubite, wygodne trakty, dogodne zarówno dla pieszych jak i rowerzystów (podobne np do tych w Lesie Kabackim). Jest też dużo bocznych ścieżek. Sam rezerwat otoczony jest drewnianym płotem, którego oczywiście nie powinniśmy przekraczać.


W drzewostanie dominują sosny, dęby i lipy - las sprawia jednak wrażenie ogółem liściastego. Poza świetnymi ścieżkami do spacerów czy rowerowania, są tu też konkretne, warte obejrzenia, miejsca. Bezpośrednio przy Kościuszkowców znajduje się mały cmentarz ofiar II Wojny Światowej. W północno-wschodniej części lasu, blisko ulicy Jagiellońskiej w Wesołej, jest ładnie zagospodarowane oczko wodne. Doprowadza do niego żółty szlak, odchodzący od szerokiego traktu zwanego na mapach Linią Parkingową.


To co jednak w Lesie Sobieskiego najciekawsze, kryje się za płotem rezerwatu. Świetlista dąbrowa - tego tu najbardziej szukamy :) Zanikający, unikatowy typ lasu, rarytas w skali kraju. Typ ten związany jest z dawną działalnością wypasową - jest więc "człowiekogenny", co jednak w niczym nie ujmuje mu uroku. Las ten określić można krótko tak: przejrzysty, soczystozielony, przyjemnie doświetlony. Składa się z dębów, które rosną tu w relatywnie dużych od siebie odległościach. Praktycznie brak jest krzewów, chaszczy i czegokolwiek co zaburzałoby przestrzeń między drzewami. Runo jest zielone i bogate w rozmaite gatunki roślin i kwiatów. Podobno pięknie jest tu szczególnie wiosną. Jak znaleźć świetlistą dąbrowę w Lesie Sobieskiego?

Pomocna będzie taka oto mapka (załącznik do zarządzenia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Warszawie z lipca 2018). W kolorze błękitnym mamy tu zaznaczone ocalałe, chronione obecnie fragmenty świetlistej dąbrowy. Parking samochodowy umiejscowić by trzeba na mapce w lewym górnym roku, na początku żółtej linii. 

W praktyce - od parkingu samochodowego vis a vis kościoła św. Feliksa podążamy szerokim traktem na wschód, cały czas wzdłuż ogrodzenia rezerwatu (które to ciągnie się po naszej prawej stronie). Gdy ogrodzenie skręca w prawo, na południe, skręcamy i my, tak by cały czas iść wzdłuż niego. Zbliżając się do tzw. Linii Środkowej, widocznej w terenie jako jedyna droga przez środek rezerwatu, zamknięta oczywiście drewnianą bramą z łańcuchem, powinniśmy po prawej stronie zobaczyć w głębi wyraźnie odróżniający się od całości fragment lasu, z dużą ilością zieleni w runie i z wyraźnie przerzedzonym względem reszty drzewostanem. Jeśli dojdziemy do wymienionej bramy i Linii Środkowej nic nie zobaczywszy - oznacza to, że "przeszliśmy" to co najważniejsze i należy się cofnąć.

Świetlista dąbrowa robi wrażenie już z daleka, ale z bliska sprawia wręcz wrażenie miejsca magicznego - lasu takiego jaki zawsze widzimy w bajkach, a wyobrażamy sobie w wyidealizowanych myślach. Lasu takiego, jakim "powinien" w naszym mniemaniu być las :) Lasu po prostu bezsprzecznie ładnego, przyjaznego, przystępnego. Kwestia ochrony rezerwatowej sprawia, że niestety oficjalnie możemy podziwiać tutaj świetlistą dąbrowę tylko z daleka - zza drewnianego płotu. Oczywiście, jeśli bardzo kusi, a wokół akurat nikt nie idzie... to tylko jeden większy krok i kilkanaście zwykłych dzieli nas od bardzo fotogenicznego widoku ;)

Po powrocie na parking, skoro już jesteśmy w Marysinie Wawerskim, to zdecydowanie warto udać się na pobliską ulicę Karpacką, zwłaszcza jeśli mamy akurat jesień. Zabytkowa aleja kasztanowa z pewnością zrobi na nas wrażenie. Skąd się wzięły te piękne szpalery kasztanowców wśród jednorodzinnej zabudowy? Ano, jak to często w takich przypadkach bywa, droga ta prowadziła niegdyś do dworku - dokładniej rzecz biorąc dworku Wapińskiego. Po otoczeniu dworku pozostały nie tylko kasztanowce - na okolicznych działkach widać pochodzące z tego miejsca sosny czarne i dęby, a przy samej ulicy Karpackiej także jesiony.


Po spacerze z pewnością zgłodnieliśmy. Z Karpackiej blisko już do lokalnego centrum - skrzyżowania ulic: Potockich i Korkowej. Posilić się tu możemy m. in. w dwóch sąsiadujących ze sobą lokalach przy Potockiej: typowym "chińczyku" o nazwie Smak Azji, oraz cieszącej się dobrymi opiniami pizzerii Pizza Marysin.

A w domu, po powrocie, utrwalmy wrażenia, najlepiej puszczając do oglądanych zdjęć piosenkę Sławy Przybylskiej - "Ballada cygańska":

"Czy słońce na niebie, czy wieczór zapada,

Wędruje po świecie cygańska ballada.

I śpiewa włóczęgom w zielonych dąbrowach,

Jak dobrze z balladą wędrować. (...)"

sobota, 23 maja 2020

Dżuma, cholera i COVID

Słowo "epidemia" wielu z nas kojarzyło się do tej pory z zamierzchłymi czasami. A to ktoś podczas wycieczki natknął się na choleryczny cmentarz, a to jakaś kapliczka w polu zwracała uwagę napisem dziękczynnym za ocalenie z morowego powietrza. Co prawda w XXI wieku dochodziły nas słuchy, a to o eboli, a to o SARS-1 - wszystko jednak na odległych nam krańcach świata i w takiej skali, która nie budziła poza danym regionem większego poczucia zagrożenia. W Polsce jedynie odra w ostatnich latach nieco przypomniała o sobie, ale poza tym nic nie wzbudzało naszej czujności w tym zakresie. Jak wiemy - obecny rok zmienił sytuację o 180 stopni.



Wróćmy jednak do czasów dawnych. Jakie choroby zakaźne nękały Warszawiaków w poprzednich wiekach? Przede wszystkim spustoszenie siały dżuma i cholera. Dwie poważne epidemie dżumy dotknęły miasto w XVII wieku (ok. 2400 ofiar śmiertelnych) oraz w kolejnym XVIII (ok. 30 000 zgonów). To do tej choroby przylgnęło słynne określenie "morowe powietrze" - potem niewłaściwie przypisywane także innych chorobom zakaźnym. Istotnie, mimo że w tamtej epoce dopiero przypuszczano możliwość przenoszenia chorób przez powietrze, określenie to okazało się dla dżumy właściwe. Warto tu zauważyć pewną kwestię - istnieje różnica między przenoszeniem chorób tzw. drogą kropelkową a drogą powietrzną, mimo że nazwy są nieco mylące - obie drogi wykorzystują bowiem powietrze jako medium transmisyjne. Różnica jest istotna, bowiem przy drodze kropelkowej zakażenie następuje przez kontakt z unoszącymi się w powietrzu zakażonymi kropelkami płynów ustrojowych. Kropelki te jednakże dość szybko opadają i nie są zdolne do dłuższego utrzymania się w powietrzu. W przypadku tzw. drogi powietrznej zakażenie następuje przez inhalację zakażonego pyłu powietrznego lub pozostałości po kroplach - drobnoustroje są więc tutaj związane z dużo mniejszymi cząstkami niż krople i dzięki temu mogą się dużo dłużej unosić w powietrzu. Nie wszystkie choroby są zdolne osiągnąć powietrzną drogę zakażania (która stanowi niejako, dużo gorsze z punktu widzenia człowieka, rozszerzenie drogi kropelkowej). Te, które potrafią to robić, poza dżumą, to np. gruźlica, odra i ospa wietrzna. W przypadku COVID - nie zostało to jednoznacznie ustalone, choć bardziej uważa się, że nie przenosi się drogą powietrzną, jedynie kropelkową.



XIX wiek to w Warszawie czas cholery. W przeciwieństwie do dżumy, gdzie wyróżnić można dwie duże epidemie, tutaj sprawa była bardziej rozlana w czasie - następowały liczne nawroty epidemii. Podczas najdotkliwszego z nich, przypadającego na lata 1852-1855, zmarło z powodu cholery ok. 5 000 mieszkańców. Z XIX wieku zachował się cmentarzyk choleryczny, położony przy torach kolejowych, w widłach ulic Starzyńskiego i Odrowąża. Skoro już przy XIX wieku jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o słynnej grypie hiszpance. Tu jednak dane są skąpe i wg niektórych źródeł wydaje się wręcz, że w Warszawie przeszła ona bez większego echa - jest to jednak sprawa dyskusyjna i tak naprawdę liczba ofiar nie jest znana.


Już w tamtych wiekach doceniano potrzebę izolacji chorych. W skali ogólnowarszawskiej pomocne okazały się formacje, odgraniczające fizycznie centrum miasta. Były to zbudowane w 1624 roku, z pobudek militarnych, Wały Zygmuntowskie oraz położone nieco dalej, pochodzące z 1770 roku, Okopy Lubomirskiego. Te ostatnie miały wydzielone punkty kontroli sanitarnej. Wewnątrz miasta istniała strefa izolacyjna położona na łasze wiślanej - Kępie Polkowskiej, na wysokości późniejszej Cytadeli. Władzę w mieście podczas epidemii przejmował tzw. burmistrz powietrzny, najbardziej znanym z historii stał się Łukasz Drewno. Ciekawą profesję uprawiali wyganiacze - do nich należało wyrzucanie z miasta żebraków, prostytutek czy po prostu niechlujnie ubranych osób - czyli wszystkich tych, których uznawano za potencjalnych roznosicieli choroby. W czasie epidemii nie wolno było handlować starą odzieżą. Domy okadzano siarką i prochem, ściany skrapiano octem, okna zabijano deskami, a ulice i podłogi posypywano piołunem. Twarz smarowano dziegciem, pito też nalewki ziołowe.. Mniej sympatycznymi osobami byli tzw. mazacze dżumowi. Były to osoby, np. grabarze, widzące w epidemii możliwość większego zysku. Co robili, że zyskali tak przyjemną nazwę? Otóż, by pomóc nieco epidemii, rozcinali zwłoki i ich fragmenty, zwłaszcza mózgi, rozsmarowywali po mieście - np. po kamienicach. 



Wracając do roku 2020, spójrzmy teraz co się dzieje na biężąco. Sytuację z COVID-19 w Polsce znamy już wszyscy - liczbą zachorowań każdego dnia bombardują nas wszystkie media. Jak jednakże sytuacja wygląda w samej Warszawie? Patrząc na statystyki województwa mazowieckiego można by się obawiać, że to milionowa stolica napędza zachorowań. Tak się jednak nie dzieje! Dane dotyczące samej Warszawy, a ściślej mówiąc, powiatu warszawskiego znajdziemy na stronie Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w m. st. Warszawie - https://pssewawa.pl/. W zakładce "Komunikaty" wybrać możemy "Sytuacja epidemiologiczna na terenie powiatu m.st. Warszawy związana z koronawirusem SARS-CoV-2 wywołującym zachorowanie na COVID-19.". Każdego dnia stacja zamieszcza plik PDF z bieżącymi informacjami.



Ze strony Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej dowiadujemy się, że w samej Warszawie, na dzień 23 maja, mamy 988 potwierdzonych przypadków COVID. Stanowi to niecałe 5% zachorowań w Polsce. Liczba zgonów w Warszawie z powodu COVID wynosi obecnie 86, co stanowi ok. 9% wszystkich zgonów związanych z COVID w kraju. I, choć oczywiście absolutnie nie należy lekceważyć tej poważnej choroby, warto zauważyć, że dane te nie wyglądają źle (988 przypadków, a pamiętajmy że liczba mieszkańców Warszawy to ok. 1.8 miliona). Także wykres, sporządzony na podstawie ilości nowych dziennych przypadków, daje nadzieję iż warszawski szczyt zachorowań mamy już za sobą. Maksymalna liczba dziennego wzrostu zachorowań wyniosła 50 (15 kwietnia), średnia z rejestrowanego okresu to dla Warszawy ok. 14 nowych zachorowań dziennie. W ostatnich dniach liczba ta oscyluje między kilkoma zachorowaniami do max. 15.




Na koniec trzeba wspomnieć o tym, co poza samym strachem przed chorobą, dotknęło nas najbardziej - tzw. lock-downie miasta. Z dnia na dzień życie przestawiło się do góry nogami, musieliśmy pogodzić się z zamkniętymi restauracjami, galeriami handlowymi, kinami. Wiedząc, że wszystko w imię bezpieczeństwa, należy jednak przyznać, że mieszkańcy mądrze i zdyscyplinowanie podeszli do sprawy :) Komu w te dni zdarzyło się być późnym popołudniem lub wieczorem w centrum, ten wie jak niesamowicie puste było wtedy Śródmieście. Widoki te z pewnością przejdą do historii.




Do Internetu trafił także filmik z drona, z dobrym tłem muzycznym, nagrany nad pustą Warszawą w czasie epidemicznych ograniczeń. Puścił go w eter Damian Popławski z Pop Art Media. Dostaliśmy (my jako Warszawa i Polska ) mnóstwo pozytywnych międzynarodowych komentarzy, gdzie pochwalono nas za mądre podejście i stosowanie się do zaleceń. I choć oczywiście trzeba zauważyć, że filmik robiony był w niedzielę ok. 8:00, więc gdy ruchu i tak nigdy nie ma za dużego (no ale przecież nie aż tak jak w tym okresie!) to jednak wszyscy pamiętamy jak naprawdę puste ulice Warszawy były w czasie największych obostrzeń. A więc jak najbardziej zasłużyliśmy na dobre słowa Filmik odnajdziemy na serwerze YouTube pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=Wzkg8sYWBGA.